Gdy inne dzieciaki po szkole biegały za piłką ja musiałem iść do dziadków. Moja mama musiała zacząć pracować, bo brakowało pieniędzy na życie. Zaczęliśmy wpadać w kłopoty finansowe. Innym dzieciom, których ojcowie nie dali się nabrać na ofertę pakietową niczego nie brakowało. Tata sprzedał auto, bo było już w stanie ciężkim, nie było pieniędzy na remont. Przyjął się jako budowlaniec w spółdzielni mieszkaniowej. Wiem, że tam praca mu się podobała, ale jak większość ludzi pracujących kiedyś na kopalni, miał niewyparzoną buzie i potrafił usiąść i nie pracować bo np. pedał deszcz, a on nie dostał gumowego kapoku i nie będzie mókł. Mimo to, iż cenili jego prace, gdyż był fachowcem, to gdy jego koledzy dostawali umowę o prace na stałe to go spółdzielnia przyjmowała na wiosnę, a jesienią go zwalniali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz