Studia zaoczne i byle jaka praca. Najpierw jako
rozwoziciel pizzy za 800zł, potem około rok budowlanki, od „wykopalisk” po
dachy za marne 1500zł. Jako ślusarz, 1300zł. Handlowiec za 1800zł. W każdej z
tych prac, czegoś się uczyłem, ale nie było to coś co mówiło mi, że chciałbym
to robić do końca życia. „Śmieszni„ koledzy z zawodówki górniczej czy technikum, mieli podpisane umowy, że zdając szkołę
dostają się bezpośrednio pod państwowe kopalnie.
Pamiętam jak Bartek powiedział mi, że za 4 dni przepracowane w miesiącu, dostał
wypłatę motywacyjną ponad 1000zł.. Zatkało mnie. Jeszcze większym szokiem był
samochód, który po około roku pracy kupił
sobie Paweł za ponad 40 000zł, który wziął na kredyt. Mógł sobie na to pozwolić, jako
niedoświadczony górnik dostawał około 3000zł. Na studiach, było widać kto
pracuje na kopalni. Chłopaki z kopalń z Chorzowa i Zabrza, mówili coś o kwotach
rzędu 4000zł. Kiedy, ja musiałem liczyć, każdą złotówkę, oni mieli co chcieli.
Nawet moja dziewczyna na 3cim roku zostawiła mnie dla jednego z nich. Mimo, że
to ponoć nie przez pieniądze, to w tedy miałem takie wrażenie. Ja broniłem się
przed górnictwem jak tylko mogłem. Zarzekałem się, że nigdy nie zjadę na dół.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz