czwartek, 2 kwietnia 2015

Górniczy slang

Na początku standardowo spongowanie, ale po kilku tygodniach trafiłem do transportu i prawdopodobnie będę robił papiery na obsługę szarfa, a ty? A ja pracuje w dolnej wnęce na ścianie.” Potem było coś jeszcze o gwarku, holmanie, walentach czy kombajnach. Prawda jest taka, że nie pamiętałbym tych określeń gdybym teraz, nie używał ich codziennie. Taki slang słyszałem, za każdym razem, gdy spotkałem się z kolegami z dzieciństwa czy szkoły, którzy podjęli już prace na kopalni. Większość z nich była zafascynowana swoją, nową pracą i nieprzeciętnymi zarobkami. Gdy mówiłem, o swoich zarobkach, każdy z nich się dziwił i śmiał pod nosem. Większość moich kolegów, poszło na kopalnie zaraz po skończeniu technikum czy zawodówki górniczej. Ci po technikum byli źli o rok w plecy i mniejsze kwoty na pasku, ponieważ zawodówka wlicza się w lata pracy, co rokuje na lepszą wypłatę, a kilku po zawodówce było złych o fakt, że człowiek po technikum, może kiedyś ubiegać się o prace w dozorze czy iść na studia. W każdym razie, każdy opowiadał o dole, jak tam jest, jakie są warunki, opowieści od starszych górników, kawały jakie potrafią robić między sobą, a kilku o sytuacjach w których mimo krótkiego czasu pracy straciło by życie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz